Po wielu godzinach kąpieli, tak słonecznych, jak i wodnych przychodził czas na pochodzenie trochę po mieście. Podczas jednego z takich spacerów natknęliśmy się na bardzo ciekawą agencję turystyczną, która oferowała całkiem atrakcyjne ceny wycieczek. Interesowała nas przede wszystkim wycieczka dwudniowa do Stambułu, w którym miałem pełnić funkcję ekspresowego przewodnika. Wyjazd z lokalnej agencji turystycznej był tańszy od tego oferowanego nam przez rezydenta o dwadzieścia pięć euro na osobę, co jest naprawdę niemałą kasą, szczególnie dla biednych studentów.
Wycieczka jak najbardziej się udała, a zainteresowanych szczegółami zachęcam do przeczytania części poświęconej Turcji.
My natomiast zastanawialiśmy się nad kolejnymi wycieczkami. Tym razem jednak, zorganizowanymi na własną rękę. Pierwszym naszym celem i to w zasadzie na popołudniową przejażdżkę był oddalony o kilka kilometrów Nesebar. Bilet autobusowy kosztował w przeliczeniu dwa złote w jedną stronę, dlatego bez wahania wsiedliśmy w bułgarski środek komunikacji i ruszyliśmy w stronę Perły Morza Czarnego lub Dubrovnika Bułgarii. Czy te określenia naprawdę są prawdziwe? Czy to nie przypadkiem tak jak w przypadku Sozopolu, że owszem – miasto ładne i urokliwe, ale czy aby na pewno taka rewelacja? Dwa lata temu dane mi było zwiedzać Dubrovnik i muszę przyznać, że byłem pod sporym wrażeniem tego miasta. Czy natomiast Nesebar mógł mi zaoferować chociaż część atrakcji chorwackiej perełki architektoniczno-historycznej? Wszystko miało się dopiero okazać, a na przemyślenia nie było zbyt wiele czasu, bo już musieliśmy wysiadać tuż przy starożytnych murach historycznej części miasta oddzielonej od części nowej wąskim przesmykiem. Co ciekawe, Nesebar nie jest takim małym miasteczkiem. Łącznie w obu częściach mieszka ponad dziesięć tysięcy osób.
Czy określenia, które przytoczyłem okazały się trafne? Czy jednak się rozczarowaliśmy? O tym i o wielu innych kwestiach w następnym odcinku podróży po Bułgarii. Serdecznie zapraszam!:)
