Warto oszczędzić sobie przykrego uczucia zażenowania i zaopatrzyć się przed wyjazdem w elektronicznego tłumacza. Nasz gadżet miesiąca: Vasco Traveler.
To było we Włoszech, w okolicy miasta Sabaudia. Minęliśmy Rzym i kierowaliśmy się na Neapol. Zamiast autostrady wybraliśmy drogę przez osuszone za czasów Mussoliniego Błota Pontyjskie. Gdzieś około ósmej uświadomiliśmy sobie, że trzeba szukać noclegu, bo do Neapolu nie dojedziemy za widoku.
Po godzinnym krążeniu znaleźliśmy kemping – nad morzem, u stóp wulkanicznej góry Circeo. Wjechaliśmy za bramę, podeszliśmy do recepcji i… okazało się, że recepcjonista nie zna ani słowa po angielsku (ani w żadnym innym, niż włoski, języku). Przez kilka minut staliśmy naprzeciw siebie: ja i starszy Włoch, opalony i siwy. Nie byłem w stanie wyjaśnić mu, po co właściwie przyjechałem.
Gadżet miesiąca: najważniejsze zalety
– tłumaczenie mowy na 27 języków!
– darmowe połączenia przychodzące w ponad 130 krajach świata!
– wysokiej jakości wymowa
– wygodny i intuicyjny interfejs
– niskie stawki transferu danych oraz SMS
– nawigacja i mapy bez konieczności łączenia się z Internetem
– bogata baza przewodników po całym świecie bez konieczności łączenia się z Internetem
– bogata baza ambasad i numerów alarmowych bez konieczności łączenia się z Internetem
Kiedy trzeba dogadać się szybko…
Od czasu do czasu zdarza mi się używać słownika w telefonie – kiedy na przykład czytam książki po niemiecku. Rzecz jednak w tym, że taki słownik jest mało użyteczny, gdy trzeba dogadać się w kraju, którego języka kompletnie nie znamy i w sytuacji, kiedy nie ma czasu na grzebanie w telefonie.
Na przykład w supermarkecie albo na stacji benzynowej gdzieś na głębokiej prowincji. Przez telefon, gdy chcemy poinformować właścicieli pensjonatu, że będziemy wcześniej (albo później). Sytuacji jest mnóstwo – problem ten sam.
Tłumacz pod ręką
Ktoś powie – trzeba się uczyć języków. W najgorszym razie – brać ze sobą rozmówki. Każdy, kto kiedykolwiek próbował dogadać się w obcym języku w czasie podróży zagranicznej wie, że to nie takie proste. Ludzie mają swoje akcenty, budują zdania wielokrotnie złożone, używają wyrazów potocznych.
To dlatego z zaciekawieniem witam urządzenia takie, jak tłumacz elektroniczny Vasco Traveler. 27 obsługiwanych języków, w tym takie jak arabski czy hebrajski to nie byle co.
Do tego ważne funkcje: tłumaczenie całych zdań, rozpoznawanie mowy i pokazywanie wymowy. W moim odczuciu szczególnie ważne wydaje się być rozpoznawanie mowy – z powodów, o których wspomniałem wyżej.
Uniknąć zażenowania
Producent informuje także o dodatkowych funkcjach urządzenia: możliwość odbierania połączeń telefonicznych, nawigacja GPS, przewodniki i aparat fotograficzny. Do tego informacje pogodowe, przelicznik jednostek i dostęp do internetu.
Gadżet miesiąca? Owszem. To urządzenie, które dla wielu osób może być naprawdę pomocne. Koniec końców znajomość choćby angielskiego jest u nas wciąż jeszcze szczątkowa i raczej teoretyczna, o innych językach, takich jak włoski, grecki czy turecki nie wspominając. Dobrze mieć jakieś wsparcie i przestać wreszcie używać języka gestów (w którym na szczęście udało mi się wytłumaczyć recepcjoniście, czego chcę – choć nie bez uczucia pewnego zażenowania).