Na Morzem Czarnym

0
380
Rate this post

Mały spacerek po plaży musieliśmy zrobić, żeby przejść części wydzielone dla gości największych hoteli ustawionych w pierwszej linii od morza. A muszę przyznać, że hotele te czasami naprawdę robiły wrażenie. I nie mówię tu o górującym nad miastem hotelem Kuban, który jest elementem charakterystycznym, aczkolwiek jego bryła pamięta czasy socjalistycznej sztuki architektonicznej. Mogliśmy zobaczyć przykłady hoteli na naprawdę światowym poziomie, gdzie turystom oferowany jest najlepszy standard. My jednak po trzech minutkach znaleźliśmy miejsce idealne do plażowania i po rozłożeniu ręczników mogliśmy w końcu dokładnie rozejrzeć się dookoła.

Plaże Morza Czarnego w rejonie Słonecznego Brzegu przypominają nieco plaże Morza Bałtyckiego i jest to jak najbardziej pozytywna opinia. Piaszczyste, szerokie, z miękkim drobniutkim złotym piaskiem są bardzo czyste i zadbane (z tym nad Bałtykiem różnie bywa). Jak natomiast wygląda samo morze? Chyba nie muszę nadmienić, że po chwili już się ostro pluskałem… Pierwszą kwestią była temperatura – optymalna, pozwalająca na swobodne wejście i dłuższą kąpiel, ale w granicach rozsądku. Nie była to temperatura, którą pamiętam z Grecji czy Turcji, ale nie mogłem na nic narzekać. Było bardzo dobrze. Poza tym, co sprawiało mi wielką frajdę, na morzu były całkiem spore fale, dlatego można się było trochę pobawić. Pływało się dosyć ciężko, ale zabawa była naprawdę przednia. Ogólnie co do czystości także nie mogę mieć zastrzeżeń. Fakt, że ze względu na piaskowe podłoże nie można było mówić o stuprocentowej przejrzystości wody, ale to jest kwestia tylko i wyłącznie specyfiki piasku, a nie zanieczyszczenia.

Po wyjściu z wody dało się odczuć delikatny wiaterek, który nie sprawiał uczucia zimna, ale idealnie ochładzał ciało podczas nawet dłuższych kąpieli słonecznych. Pozwalało to na długie siedzenie na plaży bez uczucia zmęczenia spowodowanego bardzo wysoką temperaturą. A ta była idealna i oscylowała w granicach 28 – 30 stopni.
Było już jednak późne popołudnie, a my musieliśmy iść coś przekąsić. Postanowiliśmy poszukać restauracji, którą poleciła nam rezydentka…