Czy Sao Paulo jest niebezpieczne?

0
52
Rate this post

Cel naszej wyprawy to Argentyna, ale z uwagi na spore różnice między biletami do Buenos Aires i Sao Paulo (1500 zł różnicy na osobę) lecimy przez Sao Paulo. Po kupieniu biletów do Sao jakieś dwa tygodnie temu zastanawialismy się nad zmianą kierunku naszej trasy na Brazylię, ale pierwszy pomysł zwyciężył i Brazylia będzie musiała poczekać na kolejną wyprawę. Plan trasy jest następujący:

Warszawa – Sao Paulo – Buenos Aires – El Calafate – Półwysep Valdes – Buenos Aires – Mendoza, Cordoba i okolice – Park Estero de Ibera – Iguazu – Sao Paulo.

Oczywiscie plan jest tylko planem więc wszystkie odstępstwa są dozwolone i będziemy korygować go na bieżąco.

M: Do Sao lecimy liniami KLM z Amsterdamu nowiutkim Boeingiem. 12 godzinny lot przebiega bardzo miło, oglądamy najnowsze filmowe hity na małych ekranikach (80 filmów do wyboru), czytamy polską prasę, podziwiamy widoki za oknem. Mimo że jeśli chodzi o jedzenie jestem dość wymagająca, z przyjemnością pochłaniam pyszne dania podane przez sympatyczną obsługę.

Z: Nasz samolot to Boeing 777 w wersji 400. Maksymalnie może zabrać ponad 420 osób czyli tyle co jego garbaty starszy brat Boeing 747 tzw. Jumbo Jet. Jego wyposażenie dla podróżujących klasą ekonomiczną jest dużo wygodniejsze niż w 747 w KLMie (takim lecieliśmy już kiedyś do Meksyku albo do Kuala Lumpur). W 777 każdy pasażer ma w oparciu siedzenia przed sobą spory ekran LCD oraz różnorakie filmy pelnometrażowe, dokumentalne, seriale oraz programy telewizyjne, stacje radiowe oraz muzykę. Samolot wygląda też na nowy – KLM zakupił te modele 2 lata temu. Pierwsze 747 weszły do zaś do użytku w KLM ponad 20 lat temu.

M: W Sao lądujemy zgodnie z planem, około 19.00 czasu brazylijskiego (czyli 22.00 czasu polskiego). Brazylia wita nas rzęsistym deszczem. Po odebraniu bagaży wsiadamy do taksówki i jedziemy do zarezerwowanego wcześniej Hotelu Joamar. Cenę za dojazd znamy z góry (ok. 75 reali) bo przy zamawianiu taksówki w punkcie na lotnisku obsługa podaje od razu wydruk z ceną. Taksówka podjeżdża w uliczkę prostopadłą do naszej z uwagi na to, że nasza jest wyłączona z ruchu kołowego. Wysiadamy i szybkim marszem idziemy z plecakami do hotelu. Szybkość naszego przemieszczania wynika nie tylko z warunków atmosferycznych, ale i opowieści na temat przestępczości w Sao Paulo, które słyszeliśmy przed wyjazdem. Kradzieże, strzelaniny są tu podobno na porządku dziennym. A czy to prawda – zobaczymy, a raczej mam nadzieję, że nie zobaczymy. Na pewno trzeba w Sao uważać, nie chodzić w miarę możliwości po zmroku, nie paradować z aparatem fotograficznym po ulicach. Najlepiej wyglądać jak lokales, a nie turysta.

W Hotelu Joamar pytamy recepcjonistę gdzie tu można coś zjeść niedaleko o tej porze (jest przed 21.00), niestety angielski to nie jest język, którym włada, ale udaje mi się dogadać po hiszpańsku. Niedaleko jest ulica, gdzie jest sporo różnych restauracji. Jesteśmy głodni, ostatni posiłek w KLMie był już dobrych parę godzin temu, postanawiamy więc wyjść coś zjeść po zacheckinowaniu się i odświeżeniu w pokoju. Pokój jest dość spory i stanowi dobrą ofertę w stosunku do ceny (75 reali za noc za dwie osoby, przy kursie 1,6 Reala za Złotówkę).

Ledwo zdejmujemy plecaki, słyszymy za oknem dziwne odgłosy. Przez chwilę myślimy że to sztuczne ognie, ale gdy się powtarzają, przypominamy sobie, że jesteśmy w Brazylii, a strzelaniny to tutaj chleb powszedni. Strzały się powtarzają i zmieniają swoją intensywność, raz jest to odgłos pistoletu, a za chwilę seria z karabinu maszynowego. Strzały są bardzo wyraźne, więc akcja musi odbywać się gdzieś niedaleko. Czujemy się trochę jak na filmie, a właściwie jak byśmy słuchali mrożącego krew w żyłach słuchowiska radiowego. Do odgłosów strzałów dochodzi warkot helikopterów, a potem wycie syreny policyjnych samochodów. Postanawiamy darować sobie dzisiejszą kolację, Strzelanina kończy się po około pół godzinie, ale nie mamy już odwagi, żeby wyjść z pokoju. Zmęczeni po długiej podróży szybko zasypiamy.

Następnego ranka Zbyszek ma wątpliwości, czy na pewno odgłosy, które słyszeliśmy miały coś wspólnego ze strzałami, czy to tylko nasza wyobraźnia….

Z: Odgłosy zza okna przypominały trochę film „Szklana pułapka”. Rzeczywiście – najpierw coś na kształt strzałów (sztucznych ogni, zjazdu motocyklistów z zepsutymi tłumikami itp.), na to nakładał się odgłos przelatujących helikopterów oraz wycie syren samochodów policyjnych (albo alarmów samochodów?)… Siedząc w pokoju hootelowym i raczej nie mogąc się nikogo spytać o co kaman (nikt nas nie rozumiał ani my nikogo) czuliśmy się dość dziwnie… Zaofiarowałem się że zejdę zobaczyć co się dzieje ale Marta stanowczo mi zabroniła… To co miałem zrobić…? Poszedłem spać i spałem jak kamień.