Egipt ostatnich lat to synonim niestabilności politycznej. Po obaleniu w 2011 prezydenta Hosniego Mubaraka przez kraj przelała się fala zamieszek. Zupełnie podobnie było po odsunięciu przez wojsko od władzy Mohammeda Mursiego wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego. Wszystkie one ominęły jednak kurorty turystyczne. Czy współcześnie coś się zmieniło?
Z punktu widzenia polskiego turysty najistotniejsze jest obowiązujące nadal ostrzeżenie wydane w lutym 2014 roku przez nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wymienia on obszary, do których nie należy jeździć. Jest tam mowa między innymi o Synaju i Kairze. Jeśli chodzi o stolicę tego ponad 80-milionowego kraju to warto nadmienić, że nadal odbywają się różnego rodzaju protesty na placu Tahrir, podczas których giną ludzie. Ostatnio asumptem do ich zainicjowania była decyzja sądu egipskiego o uniewinnieniu byłego prezydenta Mubaraka od winy za śmierć kilkuset demonstrantów w 2011 roku. Sytuacja w Egipcie jest napięta.
Trwają nadal walki policji i wojska z dżihadystami. Ostatnie starcia (zastrzelonych pięciu islamistów) miały miejsce 21 grudnia 2014 roku, czyli kilka dni temu. Pokazuje to, że Egipt jest nadal daleki od spokoju. Czy w kurortach jest podobnie?
Właściciele hoteli, ośrodków turystycznych oraz firm wycieczkowych doskonale widzą, że zbliżenie się ich do islamistów oznacza wyrok śmierci na świetnie prosperujące biznesy. W konsekwencji zubożenie i dramat własnych rodzin. Między innymi z tego powodu branża turystyczna jest póki, co wolna od zagrożeń i niebezpieczeństw. Oczywiście ryzyko bezpośredniego ataku istnieje, ale jest ono tak samo możliwe w Rzymie i Londynie.
Reasumując, udając się do Egiptu nie mamy się czego obawiać o ile będziemy słuchać ludzi mądrzejszych od siebie. Nie szykujmy się na wojnę, gdyż szaleje ona znacznie bliżej naszych granic. Po prostu wypoczywajmy i podziwiajmy starożytne zabytki.