Codzienność w cieniu wulkanu

0
208
Rate this post

Jak się żyje w pobliżu tak wielkiego zagrożenia, jakim są wulkany? Na to pytanie potrafią odpowiedzieć ludzie, którym przyszło mieszkać w sąsiedztwie tych wielkich gór, a zarazem potworów. Z wybuchami wulkanów jest trochę jak z trzęsieniami ziemi, niby można przewidzieć ich wystąpienie. Mimo to bardzo często mieszkańcy regionów, w których takie zjawiska mają miejsce, przyzwyczają się do tak zwanych fałszywych zagrożeń. Wulkan niby się budzi, ale ostatecznie nic się nie dzieje. W konsekwencji można przegapić prawdziwy sygnał o zagrożeniu. Robi się jeszcze groźniej, gdy takie komunikaty ignorują władze okolicznych miejscowości. Wielu urzędników boi się podjąć decyzję o ewakuacji, liczą że wulkan ponownie tylko postraszy i znowu będzie spokój. Historia pełna jest jednak doniesień o tysiącach zabitych ludzi, którzy nie zdążyli uciec przed erupcją wulkanu. Najbardziej znany w historii jest wybuch Wezuwiusza, włoskiego wulkanu, który w 79 roku naszej ery zniszczył Pompeje. Choć słowo zniszczył nie do końcu jest tu adekwatne. Pył towarzyszący erupcji przyczynił się bowiem do utrwalenia miasta, jego infrastruktury, a co więcej także organizmów żywych. Wezuwiusz do dzisiaj uznawany jest za jeden z kilku najgroźniejszych wulkanów na świecie. Choć od połowy minionego stulecia, kiedy to w 1944 roku miał miejsce jego ostatni wybuch, nie wykazuje aktywności wciąż uznawany jest za wulkan aktywny. Jak sobie radzą mieszkańcy okolicznych miejscowości? Ci którzy się tu wychowali, nauczyli się korzystać z dobrodziejstw sąsiedztwa wulkanu. Jego obecność jest bowiem nie tylko źródłem problemów, ale również korzyści. Do największych należą żyzne gleby jego stoków. To na nich uprawiane są warzywa i owoce, nawet te o sporych wymaganiach glebowych. Podobnie jest w przypadku największego europejskiego wulkanu, jakim jest Etna. Ona również znajduje się we Włoszech, w przeciwieństwie do Wezuwiusz zlokalizowana jest nie na części kontynentalnej, ale na wyspie. Sycylia słynie właśnie z Etny, choć jej mieszkańcy muszą żyć w jej cieniu. W starożytności oswajano ją za pośrednictwem mitologii. To tam walczyli bogowie, tam pracowali i tam wpadali w gniew. Obecnie jednak Etna dawno nie wykazywała aktywności, choć wciąż jest aktywna. Utworzono w jej okolicach park narodowy, co jest dosyć częste w przypadku wulkanów, ale też wpisano ją na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Etna to doskonały wabik na turystów, których na Sycylię przybywają tysiące. Zimą po zboczach wulkanu można jeździć na nartach, latem natomiast uprawia się chociażby winorośle, ponadto są tam gaje oliwne, które swoim klimatem oraz atmosferą przypominają o dawnych, starożytnych czasach oraz przodkach. Większość osób pamięta rok 2010, kiedy to nastąpił wybuch wulkanu na Islandii. Jego nazwę mało kto jest w stanie wymówić, ale warto ją przytoczyć. Wulkan Eyjafjallajökull, choć nie spowodował kataklizmu czy śmierci ludzi, to jednak wprowadził sporo zamieszania w Europie, a nawet w dalszych częściach świata. Nagle bowiem wszystkie kluczowe lotniska na Starym Kontynencie zostały zamknięte. W dwudziestym pierwszym wieku to problem porównywalny z kataklizmem. Mnóstwo osób zostało uziemionych, ale za największą konsekwencję wybuchu z 2010 roku można uznać przerażenie, jakie wywołał on na świecie. Z jednej strony nie wiadomo było, czy nie nastąpią kolejne, o wiele groźniejsze wybuchy. Jednocześnie jednak wielu Europejczyków poczuło autentyczny strach o swoje przetrwanie. Skoro wybuch z pozoru niegroźnego wulkanu przykrył kontynent chmurą, co stałoby się wówczas gdyby doszło do erupcji większego wulkanu? Czy ziemi grozi odcięcie od promieni słońca i życie w ciągłej nocy? Na szczęście takie wizje póki co się nie sprawdziły. Już same tego wizje pomagają jednak człowiekowi uznać, jak niewiele ma on do powiedzenia w sprawie miejsca, w którym mieszka. Wracając jednak do osób na co dzień żyjących w pobliżu wulkanów, z całą pewnością można powiedzieć, że potrafią sobie one ułożyć życie. Nie sposób o wulkanie zapomnieć, ale można z nim żyć. Tym bardziej, że przykład wybuchu islandzkiego Eyjafjallajökull to najlepszy dowód, że nie trzeba być w pobliżu wulkanu, aby odczuć skutki jego działania. Tak naprawdę zawsze znajdzie się jakiś kratek, który może zmienić życie w danym miejscu.