Przejście graniczne wcale nie musi być nudnym miejscem

0
296
Rate this post

Granica Bułgarsko – Turecka w Kapitan Andreevo/Kapıkule jest bramą do Turcji, która niemal sama w sobie stanowi ciekawostkę turystyczną. Dla ludzi, którzy tak jak ja, pierwszy raz przekraczają granicę z tym krajem, jest niemal bramą do innego świata pełnego niezliczonych atrakcji i ciekawostek tylko czekających na odkrycie.
Jadąc do Turcji każdy ma już w głowie obraz wywnioskowany na podstawie książek, przewodników, opisów dzienników podróży, filmów, kontaktu z obywatelami kraju czy innych źródeł. Niektórym kraj kojarzy się z zacofanym państwem muzułmańskim nieco na siłę pchającym się do Europy, z wielkim zacofaniem i ogólnie ze wszystkimi złymi skojarzeniami kraju islamskiego.
Wjeżdżałem do Turcji wolny od jakichkolwiek uprzedzeń. Wszystko miało być dla mnie nowe, zaskakiwać mnie, miałem uczyć się tego kraju i ludzi w nich mieszkających. Gdy wjechałem na przejście graniczne wiedziałem, że będzie to wyjątkowa wyprawa.
Największe w Europie, obsługujące co roku 4 mln pasażerów i 400 tys. pojazdów mechanicznych jest niejako bramą lądową do Azji i – przepraszam, za banalne określenie – naprawdę robi ogromne wrażenie. Nie można go porównać z żadnym innym przejściem, które widziałem do tej pory, a efekt jaki robi w nocy jest naprawdę olśniewający. Wielki, bo blisko 300 tys. ha teren przejścia, potężne zaplecze ze sklepami wolnocłowymi, butikami, outletami, bankami, supermarketami, restauracjami i wszystkim, co można sobie wymarzyć na przejściu granicznym. Ponad 20 bramek dla samochodów osobowych, wszystkie wyposażone w najnowszą technologię zapewniającą bezpieczeństwo (kamery termowizyjne, kamery prześwietlające zawartość samochodów ciężarowych, kamery na całej powierzchni przejścia), doskonale oświetlony cały plac potrafią zrobić wrażenie na każdym. Tym bardziej na osobie, która do Turcji podchodziła bez uprzedzeń, ale na pewno z delikatnym dystansem.
Mimo wielkości wszystko jest doskonale pooznaczane, nikt nie ma prawa na przejściu się pogubić. Droga sama prowadzi nas do bramek, a pracownicy w bardzo miły i spokojny sposób wskazują, gdzie należy kupić wizę (10 euro/15 dolarów, ważna 1 miesiąc). Tak jakby chcieli nas serdecznie przywitać i niemal podziękować, że włożyliśmy tyle trudu, by przyjechać, zwiedzić i poznać ich rodzinny kraj. Wydaje mi się, że ta atmosfera, to podejście, będzie towarzyszyło gdziekolwiek byśmy się w Turcji nie pojawili.
Odjeżdżając i widząc w tylnym lusterku samochodu powoli oddalające się bramki nadal nie wiedziałem czego się spodziewać. Wiedziałem natomiast, że Turcja jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Oczywiście intuicja mnie nie zawiodła. Po przejechaniu kilku kilometrów w Turcji (doskonałą jakościowo drogą) zostałem wyprzedzony przez autobus jadący z prędkością ok. 140 km/h. Była noc, musieliśmy zatrzymać się na krótki nocleg, który miał dać nam siłę do zwiedzania Stambułu…