Lecimy 3000 km na południe

0
192
Rate this post

Z: Taksówkę na lotnisko zamówiliśmy jeszcze poprzedniego dnia na 10.15. Rano spakowaliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Taxi podjechała z opóźnieniem (była trochę dziwna, bo nie oznaczona jako taxi). Koszt dojazdu na lotnisko wyniósł nas 33 peso.

Lotnisko krajowe w Buenos ma ten plus, że jest położone niedaleko centrum. Po oddaniu bagażu przeszliśmy przez kontrolę dokumentów i czekaliśmy na nasz samolot. Tym razem był to samolot MD-80 linii Aerolineas Argentinas. Ten model samolotu zabiera na pokład ok. 150 pasażerów. Niestety silniki ma położone w tylnej części kadłuba, a nasze miejsca okazały się być na samym końcu samolotu, a więc bezpośrednio z widokiem na silniki. Dlatego nie widzieliśmy czy samolot jeszcze leci czy już wylądował. Okazało się, że nie lecimy bezpośrednio do El Calafate, a po drodze mamy krótki przystanek w Bariloche – argentyńskim kurorcie w stylu szwajcarskiego Davos. Po 30 minutowym postoju samolot zabrał pasażerów z Bariloche do El Calafate i pomknęliśmy dalej.

 

M: Od razu po wylądowaniu na lotnisku kupiliśmy bilety na autobus do El Calafate – kosztował 26 peso od głowy versus 80 peso za taksówkę. W niecałe pół godziny dotarliśmy do naszego hotelu – Hosteleria Austral, gdzie zarezerwowaliśmy wcześniej nocleg przez www.booking.com

Z: Nasz hotelik okazał się być bardzo przytulny i położony w samym centrum Calafate. Właścicielka mimo, że prawie nie mówiła po angielsku starała się wszystko wyjaśnić w języku language, Kiedy dowiedziała się że Marta habla espanol – tłumaczyła jej wszystko po hiszpańsku ale tak że nawet ja co nieco rozumiałem (ach, jak dobrze że kiedyś poznałem francuski – w sumie jak ktoś powoli i wyraźnie mówi po hiszpańsku to jestem w stanie zrozumieć).

M: Właścicielka doradziła nam na jakie wycieczki powinniśmy się udać i w jakich biurach najlepiej je kupić. Po krótkim odświeżeniu w hotelu poszliśmy na główną ulicę miasta Avenida Libertador w celu wykupienia wycieczek na następny dzień.W biurze Hielo y Aventura zarezerowaliśmy wyprawę na lodowiec Perito Moreno wraz z mini trekkingiem na lodowcu.

Z: Wycieczka okazała się być oczywiście droższa niż cena podana w Lonely Planet – pełen koszt do 450 peso od osoby + 60 peso za wjazd do Parku Narodowego. Czy jest warta tej ceny? Okaże się jutro… Póki co musieliśmy kupić sobie rękawice – podobno są wymagane podczas trekkingu.. Dzięki Marcie znalazłem sklep z rękawiczkami z polaru za 12 peso. Kurtki przeciwdeszczowe, windstoppery i ciepłe bluzy czekały już w plecakach właśnie na taką chwilę… Ale nawet jakbyśmy ich nie mieli, to znaleźliśmy co najmniej dwie wypożyczalnie odzieży zimowej typu rękawice, kurtki, spodnie itp. (wypożyczenie kurtki to jedyne 35 peso).

M: Na kolację poszliśmy chyba do najbardziej obleganej knajpy w mieście, Tabatilla, gdzie non stop stała długa kolejka chętnych. Zjedliśmy talerz mix parilla dla 2 osób, czyli mięso wołowe, jagnięcinę i chorizo podane w utrzymującym ciepło metalowym naczyniu. Chorizo było trudno zjadalne, trzeba było wyrywać kościom kawałki mięsa, wołowina niezła, choć nie tak dobra jaką jedliśmy w Buenos Aires.Za to jagnięcina sięgnęła kulinarnych wyżyn, była delikatna, rozpływająca się w ustach, świeżutka. Była to jak dotąd najlepsza jagnięcina jaką jadłam. W El Calafate jest znacznie zimniej niż w Buenos, w ciągu dnia temperatura wynosi 14-16 stopni, w nocy spada do kilku powyżej zera. Dlatego wieczorem musieliśmy założyć grube polary, rękawiczki też się przydały…