Po chwili odpoczynku na tarasie ze szklaneczką drinka postanowiliśmy wyjść na miasto nieco się rozerwać. Oczywiście trasa przebiegała dokładnie tak, jak szliśmy na plażę, czyli głównym deptakiem miasta, przy którym zlokalizowane były bary i z trzy dyskoteki. My jednak jak na razie do żadnej nie wchodziliśmy, a zdecydowaliśmy zobaczyć jak najwięcej i rozeznać się po okolicy, gdzie można porobić coś ciekawego.
Po drodze nie wstępowaliśmy na razie do żadnego lokalu, jednak osób było na mieście o tej porze (około północy) całkiem sporo. Gdy doszliśmy do plaży skręciliśmy w lewo i szliśmy wzdłuż plaży obserwując ludzi. Wśród obcokrajowców przeważali Rosjanie i Brytyjczycy, ale trzeba przyznać, że była to młodzież do mniej więcej dwudziestu pięciu lat. Wszędzie jeździły riksze prowadzone przez młodych Bułgarów, po drodze były butiki z odzieżą, pamiątkami i jedzeniem. Było gwarnie i sympatycznie, ale po godzinnym spacerku czuliśmy delikatne zmęczenie. Zobaczyliśmy sympatyczny lokal przy plaży i właśnie tam, na białych skórzanych mięciutkich kanapach zdecydowaliśmy się na małego drinka.
Bułgaria jest jednak rewelacyjnym krajem dla osób, które lubią sobie przepłukać wieczorem gardło drinkiem. W lokalach istnieją tzw. happy hours, które kuszą klientów cudowną promocją. Otóż, gdy zamówimy jednego drinka, za darmo otrzymujemy drugi taki sam. Ceny? Jeden w okolicach 14 złotych, czyli uwzględniając happy hours mieliśmy w tej cenie dwie sztuki. Trzeba przyznać, że 7 złotych za drineczka przy plaży w naprawdę bardzo sympatycznym lokalu to niezbyt wygórowana cena.
Były lokale, gdzie happy hours trwały cały dzień, w niektórych tylko w wybranych godzinach, jednak informacja zawsze była podana przed wejściem. W wielu lokalach odbywały się transmisje meczów, z rozpiską przed wejściem, która miała zachęcić klientów, że np. dzisiaj mogą oglądnąć – o 17.00 jeden jakiś mecz, o 19.00 kolejny i o 21.00 ostatni.
Co warte wspomnienia w niektórych lokalach tańczyły skąpo ubrane panienki i chociaż nie były to żadne lokale typowo dla dorosłych ich sposób tańca mógł się z takimi miejscami kojarzyć. Mnie się jednak całkiem to podobało. Nie mam nic przeciwko.:)
Musieliśmy wracać do hotelu Orange, bo już o ósmej mieliśmy wyjazd na pierwszą wycieczkę fakultatywną. Do Burgas, Sozopolu i do parku przyrodniczego. Byliśmy bardzo ciekawi kolejnego dnia.:)