Gdy pojawiła się mała iskierka nadziei zacząłem się delikatnie bać

0
198
Rate this post

Było całkiem przyjemnie. Była godzina dwudziesta trzecia z minutami, a my krążyliśmy po bajowo oświetlonych głównych arteriach komunikacyjnych miasta i wypatrywaliśmy zaspanymi oczami choćby najmniejszej wzmianki, malutkiego ukrytego znaku z namiotem na niebieskim tle. Cały czas jednak się nie udawało, dlatego powoli myśleliśmy o tym, by wyjechać z miasta i gdzieś na spokojnej prowincji wyspać się w lub przy samochodzie – szczytem marzeń była plaża, bo jak wiadomo na plaży jest wygodnie.
Wtrącając małą dygresję. Pamiętam, że będąc we Włoszech mieliśmy podobną sytuację. Jadąc niemal do trzeciej w nocy nie znajdowaliśmy pola namiotowego (środkowo-zachodnie Włochy), dlatego postanowiliśmy przespać się na plaży. Było ciepło, noc idealna, księżyc świecił mocno oświetlając okolicę, dlatego nawet morze wyglądało bardzo ładnie. A muszę powiedzieć, że bardzo nie lubię morza nocą, gdy nie jest oświetlane przez księżyc. Byłem tak zmęczony, że położyłem się spać niemal na środku szerokiej piaszczystej plaży, bo wydawało mi się to idealnym pomysłem, że gdy tylko wstanę, to pójdę się wykompać, a nie chciało mi się chodzić zbyt daleko. Także położyłem się, wywierciłem za pomocą śpiwora małe wgłębienie tak, żeby było wygodnie i momentalnie zasnąłem. Budzi mnie rano krzyk. Wstawaj! Wstawaj! Szybko wstawaj! Budzę się, otwieram oczy, myślałem, że coś się stało, a współtowarzyszka obudziła mnie, bo po plaży jeździł traktor sprzątający. Była godzina szósta, a ja nie mogłem zasnąć później w samochodzie.
Dlatego mając na względzie poprzednie przeżycia chciałem dotrzeć na pole namiotowe, rozbić w ciemności namiot przyświecając latarkami, napompować materace budząc przy tym pół pola, bo elektryczna pompka podłączana do gniazdka zapalniczki pracuje bardzo głośno i w końcu położyć się spać. A rano? Już widziałem się pływającego w przezroczystym morzu. Ile to już razy wspominałem Ci drogi Czytelniku, jak bardzo chciałem się już znaleźć w wodzie…. Zauważyliśmy nagle malutki znak z trójkątem symbolizującym namiot – nie ma innej opcji – tam musiało być pole namiotowe. Właśnie w tym miejscu – a raczej pięćset metrów dalej mieliśmy mieć możliwość spokojnego snu, możliwość skorzystania z prysznica, a na dodatek – wszystko to miało znajdować się nad samym morzem, czyli tak jak to sobie właściwie wymarzyliśmy. Wszystko miało być idealnie. Dojeżdżając jednak do bramy zorientowaliśmy się, że nie wszystko jest takie jak nam się wydawało. Przywitał nas starszy sympatyczny Turek…