Co robią strażacy, gdy nie muszą gasić pożaru, gdy nie są w akcji? W Strasburgu udają się na brzeg rzeki Ill i łowią ryby. Temu przyjemnemu zajęciu oddają się bez wątpienia w „Petite France”, idyllicznym zakątku słynącego ze wspaniałej katedry miasta. Mianem tym określa się dziś dzielnicę leżącą w samym centrum stolicy Zjednoczonej Europy, na obszarze ograniczonym dwiema odnogami rzeki Ill.
W średniowieczu, gdy rozwijający się Strasburg zrzucił biskupie jarzmo i cesarskim przywilejem został ogłoszony miastem Rzeszy, w małych mieszkaniach ciasnego, o krętych uliczkach centrum żyli przede wszystkim rzemieślnicy z rodzinami. W wąskich, drewnianych konstrukcjach szkieletowych budynków o wysoko wznoszących się dachach, w cieniu górującej nad wszystkim katedry, jak było to w zwyczaju od najdawniejszych czasów, mieściły się także ich warsztaty. Tutaj w Pflanzbad tkacze wytwarzali lniane tkaniny. Na otwartych strychach domów w zaułku nazwanym od zamieszkujących go garbarzy, suszyły się wyprawione skóry. Tak jak rybacy, tak i młynarze potrzebowali do swojej pracy wody; dostarczała jej rzeczka Ill z licznymi kanałami. Jednak już w czasach mistyka Eckharta i poety Gotfryda ze Strasburga dzielnica rzemieślnicza nie cieszyła się dobrą sławą. W mrocznych spelunkach dominowała sprzedajna miłość. Do dziś pozostaje zagadką, dlaczego dzielnicę z budynkami o drewnianej konstrukcji szkieletowej w stylu górnoreń-skim ochrzczono mianem ,,Petite France”. Złośliwie utrzymuje się, że stale i w określonym celu przybywali tu Francuzi, odwiedzając zwłaszcza miejsca, gdzie przy okazji krótkotrwałej przyjemności można było zarazić się szeroko wówczas rozpowszechnionym syfilisem, zwanym „maladie francaise”. Mistrz Eckhart i Gotfryd ze Strasburga nie poznaliby zapewne tak niegdyś zhańbionej dzielnicy.
Stary Pflanzbad nazywa się dziś „Bain aux plantes” i po renowacji służy jako dom mieszkalny. W „Maison des Tanneurs” dawno już nie garbuje się skór. Podobnie w zwróconym frontonem do ulicy domu, w którego plecach palono kiedyś rozdrobnioną i wysuszoną korę dębu, wykorzystywaną do garbowania skór. Większość budynków o szkieletowej, drewnianej konstrukcji datowanych na XVII i XVIII wiek, pokrytych kar-piówką lśni nowym blaskiem. Gdy w ostatnich latach zabudowę uzupełniano plombami, musiały one być utrzymane w stylu średniowiecznej architektury szkieletowych konstrukcji drewnianych. W istocie ,,Petite France” jest tak malownicza, że aż nierzeczywista: miejscami bardziej przypomina scenografię teatralną niż realną zabudowę. W sezonie turystycznym zwiedzający napełniają gwarem zaułki, butiki i winiarnie. W pełni odrestaurowana wioska w sercu Strasburga emanuje dziś atmosferą ruchu i zaaferowania.
Pomijając należące do umocnień cztery posępne wieże z XIV w. na końcu głównej ulicy, niewiele pozostało z architektonicznego dziedzictwa średniowiecza. Dobrym przykładem górnoreńskiego gotyku są natomiast kościoły św. Toma- sza z grobowcem marszałka Moritza von Sachsen i św. Piotra z Męką Pańską (Pasją) w XV-wiecznym stylu flamandzkim. Już w XVIII w. „Ponts couyerts” (kryty most) nad jedną z odnóg III zastąpiła nowoczesna konstrukcja pozbawiona drewnianego dachu. By kontrolować dostęp do miasta od strony wody, architekt umocnień Vauban polecił, po francuskiej aneksji Alzacji, wybudować nazwaną jego imieniem tamę. Trzynaście bram ,,Grandę Ecluse” można w razie potrzeby zamknąć masywnymi kratami.
Najwspanialej strasburska starówka na wyspie prezentuje się we wczesnych godzinach rannych. Gdy fasady budynków lśnią w różowym świetle wschodzącego słońca i odbijają się w niezmąconych wodach kanałów, można rzeczywiście w malowniczej wiosce w sercu Europy przez krótką chwilę pomarzyć o średniowieczu.