Wakacje we Włoszech: za i przeciw

0
191
Rate this post

Dla wielu wakacje we Włoszech to synonim udanego urlopu. Czy jednak rzeczywiście na Półwyspie Apenińskim można wypocząć? Oto argumenty za i przeciw.

Pierwsze wyjazdy do Włoch, jeszcze w latach osiemdziesiątych, to dla wielu Polaków wyjątkowe doświadczenie. Wizyta na zachodzie, dostatek towarów a do tego piękne krajobrazy i zabytki. Żyć nie umierać. Czy jednak dziś wakacje we Włoszech to wciąż to samo?

Widoki: na pewno na tak

Wystarczy wpisać do wyszukiwarki frazy w rodzaju „amalfi”, „siena” czy „tuscany” i wszystko staje się jasne. Widoki we Włoszech potrafią zapierać dech w piersiach. Co więcej, poza tymi najbardziej znanymi wiele jest innych, mniej oklepanych. Choćby wybrzeże Morza Tyreńskiego w okolicy miasta Maratea. Mniej wyeksploatowane turystyczne, za to niezwykle malownicze.

Warto przejechać drogą SS18 zwaną Tirrena Inferiore. Prowadzi z Neapolu przez wspomnianą Marateę, aż do Reggio di Calabria. W swoim środkowym odcinku wiedzie bezpośrednio nad morzem – znajdującym się jednak kilkadziesiąt metrów niżej.

Niektórzy cenią sobie Basilicatę, która jest jakby bardziej surowa i w niczym nie kojarzy się z pocztówkowymi widokami prezentowanymi w folderach. Można tam za to znaleźć miasteczka na szczytach wzgórz (np. słynną Materę) i feerię barw o poranku. Rosyjski pisarz Paweł Muratow opiewał przedgórze apenińskie za Benewentem. Uważał, że jest znacznie ciekawsze niż Amalfi.

Myślę, że każdy mógłby podać wiele takich przykładów. Ogólna konkluzja jest więc jasna: widoki i krajobrazy we Włoszech warte są uwagi.

Sztuka: och…

Nie inaczej jest w przypadku szeroko pojętej sztuki. Na północy, wiadomo: renesans. Na południu – sztuka romańska ale też barok. Do tego dochodzą zabytki starożytności. Krótki spacer po ruinach greckiej Posejdonii (dzisiejsze Pestum na południe od Salerno) daje wyobrażenie o historii półwyspu.

I znowu, obok miejsc znanych, takich jak Pompeje czy Galeria Uffizi we Florencji są także mniej oblegane. Należy do nich na pewno pałac Capodimonte w Neapolu, gdzie zgromadzono słynną kolekcję rodziny Farneze (kto oglądał serial o Borgiach, pewnie kojarzy kochankę papieża Aleksandra VI, niektórzy może nawet jej brata, przyszłego papieża Pawła III).

Jest co oglądać, niezależnie od tego, jaką epokę historyczną się preferuje.

Ceny: z tym już gorzej

Problem w tym, że sami Włosi świadomi są zainteresowania, jakie ich kraj budzi w świecie. Nie wahają się tego wykorzystując dyktując ceny. We Włoszech jest więc drożej niż w Niemczech, choć taniej niż np. w Danii.

Rekordy biją ceny paliwa. Na autostradzie pod Wenecją stacje benzynowe sprzedają litr benzyny bezołowiowej po 1,9 euro. Średnia cena według serwisu e-petrol to 1,81 euro. Drożej jest tylko w Holandii i Norwegii.

Na tym nie koniec. Przejazd autostradą z półwyspy Gargano do granicy z Austrią kosztuje 63 euro! Przejazd kilkukilometrowym odcinkiem autostrady pod Neapolem – 2 euro.

Uwaga: brudno

Tym, czego wielu miłośników Włoch stara się nie dostrzegać, jest brud. Zwłaszcza na południu można odnieść wrażenie, że nikomu nie zależy na zachowaniu porządku. Wzdłuż dróg i ulic leżą sterty śmieci, w miastach brakuje rozsądnego gospodarowania przestrzenią.

Niezbyt dobre wrażenie robią toalety. Niezależnie od tego, gdzie się znajdują, są z reguły w jakiś sposób ubrudzone a często popsute. Na niektórych kempingach zdarzają się szczury (!).

Wiele zabytków jest zaniedbanych. Można odnieść wrażenie, że władze kraju i miast uznały, że turyści i tak przyjadą, po co więc się wysilać? A może zwyczajnie pogrążony w stagnacji kraj nie ma pieniędzy…

Komunikacja: niestety

Na koniec wróćmy jeszcze do kwestii komunikacji, w szczególności samochodowej. Włoskie autostrady, zwłaszcza na północy, są nowoczesne i dobrze utrzymane. Im dalej jednak na południe, tym gorzej. Droga z Neapolu do Reggio di Calabria nazywana jest trasą hańby narodowej, ze względu na ciągłe przebudowy i niski standard (w Polsce autostrada ta nie mogłaby nawet być drogą ekspresową).

Zjazd z autostrady to przygoda dla wytrwałych. Włoskie drogi krajowe są wąskie, brakuje obwodnic miast i wsi. Na południu ciągną się przez potężne góry, często trzeba podróżować serpentynami (co ma swój urok, ale nie w piątej godzinie jazdy).

Są oczywiście sami włoscy kierowcy. Kiedy chodziłem po Neapolu (bo autem bym się tam bał wjechać) nie widziałem ani jednego samochodu, który nie byłby zarysowany, obity, choćby zadraśnięty. Jadący drogą z pierwszeństwem przejazdu nigdy nie mają pewności, czy ktoś nie zdecyduje się wymusić pierwszeństwa (a raczej – wiedzą, że tak się stanie).

Typowy sposób wyjeżdżania z drogi podporządkowanej polega na wysunięciu się o pół metra na pas, a kiedy to nie pomoże – na wysunięciu się o kolejne kilkadziesiąt centymetrów. Kiedy jadący w jedną stronę stoją, kierowca może wysuwać się dalej – na pas przeciwległy. W ten sposób zmusza innych, żeby go wpuścili. Skutecznie.

Co z tego wszystkiego wynika? Wyprawa do Włoch może być interesująca, intrygująca i ciekawa. Będzie jednak także droga i męcząca. Dla wielu widoki i zabytki warte będą poświęcenia, dla niektórych – przeciwnie.