Archetypowe miasteczko, wymagające tereny narciarskie i symbole austriackich Alp. Oto Heiligenblut am Grossglockner w trzech ujęciach.
Na każde miejsce można patrzeć z różnych stron. Ujęcie tematu zależy od oczekiwań. W przypadku Heiligenblut am Grossglockner można ich wyróżnić aż trzy. To symboliczna dolina, niedrogie noclegi i miejsce na wyjazd na narty. Austria w dobrym wydaniu.
Ujęcie pierwsze: góra, dolina, symbol
Szczyt, który góruje nad miasteczkiem należy do czołówki alpejskich i austriackich symboli. W połączeniu z smukłym kościołem w Heiligenblut jest wykorzystywany na pocztówkach, w folderach i na stronach internetowych. Nic dziwnego – nie jest to może Matterhorn, ale najwyższa góra Austrii, Gross Glockner to także szczyt niczego sobie.
Oprócz Gross Glocknera z Heiligenblut związany jest jeszcze jeden alpejski symbol. To droga przez przełęcz, która wzięła swoją nazwę od szczytu. Gross Glockner Hochalpestrasse prowadzi z doliny Möll na drugą stronę łańcucha górskiego. Przez leżącą na 2,5 tys. m Kaiser-Franz-Josefs-Höhe wiedzie licząca 48 km droga (zamknięta zimą) należąca do najbardziej wymagających w Europie.
Samo Heiligenblut to z kolei małe miasteczko z niewielkim rynkiem i kilkudziesięcioma drewnianymi i betonowymi domami. Można powiedzieć – archetypowe dla austriackich Alp. Zimą można tu jeździć na nartach, latem wędrować po górach (niedaleko znajduje się lodowiec Pasterze). Góry okalające dolinę mają po 3 tys. m.
Ujęcie drugie: dojazd, noclegi, ceny
Żeby dostać się do Heiligenblut z Polski (konkretnie – z Katowic), trzeba przejechać mniej więcej 870 km. Droga prowadzi przez Wiedeń i dalej austriacką Sudautobahn A2 na Graz, Klagenfurt i Villach. Przed tym ostatnim miastem należy odbić w prawo na autostradę A10 i dojechać do Spittal an der Drau.
Stamtąd lokalnymi drogami (nr 106 na Reisseck i Winkelm) dotrzeć do szosy 107, którą można dojechać do samego Heiligenblut. Końcowe kilkadziesiąt kilometrów może być wymagające, zwłaszcza ze względu na silne boczne wiatry, które dość często się tam zdarzają.
Noclegi w Heiligenblut kosztują mniej więcej tyle, ile w innych alpejskich miejscowościach. Jak na Karyntię jest tu dość drogo, jednak w porównaniu z Tyrolem można nieco zaoszczędzić. Ceny zaczynają się w okolicy 1200 zł za tydzień (dla dwóch osób) w zimie, a kończą na 5 tys. w najbardziej luksusowych obiektach.
Kto jedzie z rodziną, powinien rozważyć Berghof Glockner. Położony 300 m od stacji wyciągu (trzeba dojść) spełnia większość podstawowych wymagań. Ceny? Około 2 tys. zł za wynajem mieszkania dla 4-6 osób.
Ujęcie trzecie: narty, trasy, śnieg
Czas na to, co najważniejsze czyli trasy narciarskie. Ośrodek Heiligenblut am Grossglockner nie należy do największych. Łącznie jest tam 55 km tras zlokalizowanych na dwóch górach – Schareck i Hochfleiss. Pierwsza ma 2,6 tys. m druga – prawie 3 tys. m wysokości. Na Schareck prowadzą dwie koleje gondolowe, niżej znajdują się wyciągi orczykowe.
Z kolei Hochfleiss to długi wyciąg kanapowy i orczyk, którym można się dostać na sam szczyt (ale uwaga: trasa, która stamtąd prowadzi jest dość trudna). Żeby dostać się do wyciągu kanapowego, trzeba przejechać się kolejką podziemną. Ta dziwna konstrukcja (wagoniki podwieszane do szyny) prowadzi nieużywanym w zimie kanałem wodociągowym.
Trasy w ośrodku należą do trudnych. Tych niebieskich jest tam zaledwie kilka (i są trudno dostępne). Większość to nartostrady czerwone, które jednak należą do trudniejszych. Co więcej, kiedy śniegu jest mniej, warunki są średnie. Kto jednak lubi takie trasy, może być usatysfakcjonowany (polecamy zwłaszcza tę nr 2 z góry Schareck).
Ceny karnetów są dużo niższe niż w sąsiednim Tyrolu. Karnet sześciodniowy kosztuje 173 euro poza sezonem i 188 w sezonie. Młodzież i emeryci mają zniżki. Dzieci do lat 10 jeżdżą za euro dziennie. Jeśli rodzice zdecydują się na wypożyczenie nart, dzieci do lat 10 dostają sprzęt gratis.