Gdybym umiał chociaż trochę język turecki, tytuł tego artykułu byłby o wiele bardziej atrakcyjny. Teoretycznie wiem co znaczy (w praktyce w sumie też), ale mam świadomość tego, w jaki sposób ów tytuł znalazł się w tym tekście. A znalazł się tu wyłącznie dzięki umiejętności posługiwania się skrótem crtl plus c lub v. Niby nic, ale przyznać się do tego trzeba, a to, że skopiowałem to z Internetu, ma tylko i wyłącznie walor edukacyjny. Tak jak już kiedyś wspominałem warto mieć pod ręką turecką nazwę szczególnie, gdy nie posiada się nawigacji w samochodzie.
Bilet do Muzeum Cywilizacji Anatolijskich kosztuje 20 TL (o ile się nie mylę…), a zwiedzanie możliwe jest do godziny siedemnastej. W godzinach delikatnie popołudniowych tłoku nie było zbyt dużego, dlatego zwiedzało nam się bardzo komfortowo i czuliśmy się, jakbyśmy zwiedzali jakieś tam podrzędne tureckie muzeum. Miejsce to, jest bowiem wielce godne polecenia i polecam przemęczyć się delikatnie w podróży, dotrzeć do celu i rozkoszować się najbogatszymi zbiorami tego typu w całej Turcji, a pamiętać należy, że jest to miejsce rozwoju wielu starożytnych cywilizacji, że wspomnę chociażby imperium hetyckie.
Już na zewnątrz możemy oglądać oryginalne i troszkę mniej oryginalne (idealne repliki) posągów i monumentów, które były zbyt duże, by zmieściły się w środku budynku muzeum. Należy wspomnieć, że sam budynek również jest zabytkiem architektonicznym z czasów osmańskich, a konkretnie z wieku piętnastego.
Wszystkie ekspozycje natomiast podzielone są na etapy chronologiczne (rozpoczynamy zwiedzanie od opoki kamienia – paleolitu i neolitu), by w kolejnych salach oglądać zdobycze starożytnych cywilizacji. Jak to wszystko się prezentuje? Jakie są zbiory muzeum? Muszę przyznać, że mnie zafascynowały i było w nich coś naprawdę magicznego. Byłem przecież świeżo po wizycie w Muzeum Archeologicznym w Stambule, gdzie zbiory są naprawdę potężne i czasami, aż niektóre delikatnie pomijałem, by jakoś zdążyć w ogóle wszystkie zobaczyć. W Ankarze natomiast ilość eksponatów nie jest tak duża. Ich poziom jest jednak najwyższy jaki tylko można sobie wyobrazić w muzeum tego rodzaju. Co mnie najbardziej zafascynowało? Sztuka Hetytów. Płaskorzeźby okresu późnohetyckiego, pismo klinowe na metalowych tablicach czy symbole kultu religijnego pozwoliły mi pierwszy raz naocznie przekonać się, jak zaawansowaną, a zarazem zupełnie niezbadaną cywilizację tworzyli Hetyci.
Gdzie mieściła się stolica imperium hetyckiego? Czy tam pojechaliśmy? Odpowiem już teraz. Kolejnym naszym celem była Hattusa – wielka stolica, której ruiny położone są w odległości stu pięćdziesięciu kilometrów od Ankary, wpisana 1986 roku na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Jeśli pisałem troszkę wyżej, że w Ankarze ze względu na małą ilość zwiedzających czuliśmy się czasami jak w jakimś podrzędnej klasy muzeum – to zachęcam do przeczytania kolejnej części. Zobaczycie, drodzy Państwo, jak poczuliśmy się w Hattusie. A już teraz muszę przyznać, że czuliśmy się wyjątkowo.