Gdy rozstania z morzem nastał czas

0
14
Rate this post

Posiedzieliśmy jeszcze w jednym miejscu chyba z cztery dni, poparzyliśmy się słońcem, skóra zaczęła nam schodzić, a wszystkie kremy, które wzięliśmy z Polski mogliśmy sobie podarować, bo nie pomagały za bardzo. Poza tym temperatura była bardzo wysoka, tak, że w okolicach południa najlepiej było schować się do namiotu, czego oczywiście nie robiliśmy, bo nie po to przyjechaliśmy nad morze, żeby uciekać z plaży. No, ale w końcu przyszedł ten moment, w którym trzeba było uruchomić audi a cztery tedei i ruszyć w dalszą drogę w poszukiwaniu dalszych przygód. Mieliśmy dosyć jasny plan – jedziemy nad zachodnie wybrzeże, tam szukamy odpowiedniego miejsca do noclegu i zostajemy przypuśćmy dwa, trzy czy cztery dni w zależności od warunków i po prostu zmieniamy krajobraz. Odkrywamy nowe plaże, nowe opcje leżakowania i opalania brzucholi.:D Po drodze jednak, zanim to miało nastąpić chcieliśmy odwiedzić jeszcze jedno, najbardziej charakterystyczne i rozpoznawalne miejsce z Turcji (obok Kapadocji) – Pamukkale. Leżące w okolicach Denizli (prawie czterystatysięcznego miasta) dziwności szokują turystów tłumnie odwiedzających to miejsce co roku. W Denizli zjedliśmy sobie przekąskę, którą oczywiście był kebab i już gotowi do chodzenia pojechaliśmy kierując się do Pamukkale. Do przejechania mieliśmy tylko dwadzieścia kilometrów, a kierowaliśmy się za autobusami jadącymi w te strony z Antalyi i innych okolicznych miejscowości typowo wypoczynkowych. Jak jest w Pamukkale? Jak to się stało, że miastem partnerskim jest dla niego Las Vegas? Czy będzie tłoczno? Czy to naprawdę taka rewelacja, dla której ludzie przyjeżdżają nawet z odległych stron? A może to będzie małe rozczarowanie jak np. w przypadku kościoła świętego Mikołaja, który jeszcze mieliśmy w pamięci? O tym oczywiście w następnym artykule! Serdecznie zapraszam do lektury!