Po co komu artykuł o tym, jak jeździć w Austrii? Bo chociaż zasadniczo poruszanie się po tym kraju jest proste, to jednak w praktyce lepiej wiedzieć: co, jak i za ile.
Kiedy nasza Skoda wspina się w górę drogą tak wąską, że dwa auta ledwie się na niej mijają i tak stromą, a drugi bieg ledwie wystarcza, żałujemy że nie wybraliśmy autostrady. Bo chociaż ambicja każe nam wtarabanić na przełęcz Katschberg (1641 m wysokości, wyżej niż szczyt Śnieżki) i przejechać ten fragment wysokogórskiej Katschbergstrasse, to jednak rozsądek mówi, że to czysta głupota. Jedziemy na Salzburg i zdecydowanie lepiej byłoby wybrać przejazd tunelem. Tym bardziej, że przed nami jeszcze droga w dół.
Autostradą szybciej, bliżej, lepiej
Kiedy więc znajdujemy się na dole, szybko wracamy na autostradę. Płacimy za przejazd tunelem Tauern/Katschberg (10 euro w jedną stronę) i przyspieszamy. Nie za bardzo jednak, ponieważ w dolinie obowiązuje ograniczenie do 110 km/h. Austria to nie Niemcy, trzeba się pilnować.
Austriacy stawiają zresztą ograniczenia nie tylko tam, gdzie jest niebezpiecznie, ale także tam, gdzie droga prowadzi przez obszary szczególnie cenne przyrodniczo (wówczas można zobaczyć znak z napisem Umweltschutz). To ostatnie wynika z faktu, że przy wyższych prędkościach auta zużywają więcej paliwa, a więc emitują więcej szkodliwych substancji. Są także znacznie głośniejsze (stąd w pobliżu miast obecność innego znaku, z napisem Lärmschutz).
Uwaga: często spotyka się czasowe ograniczenia do 110 km/h wyświetlane na tablicach umieszczonych nad drogą. Umieszczony przy nich skrót IG-L wyjaśnia przyczynę: chodzi o zbyt wysoki poziom zanieczyszczeń w powietrzu.
Nawet, jeśli prędkość jest ograniczona do 110 km/h, jazda 1740 km austriackich autostrad to spora frajda. Po pierwsze, dlatego że drogi są wygodne i łączą większość najważniejszych miast (z wyjątkami, o których za chwilę). Po drugie, ze względu na widoki. Jadąc Tauernautobahn oglądały szczyty przekraczające 2,5 tys. m n.p.m. Po trzecie wreszcie, z reguły kultura jazdy jest wysoka, a ruch spokojny.
Rzecz o winietach
I wszystko byłoby doskonale, gdyby nie pieniądze. Za autostrady w Austrii trzeba płacić. Najpierw – kupując winietę. Później – opłacają przejazd niektórymi tunelami i odcinkami dróg (takich, jak wspomniany wcześniej Tauern/Katschbergtunnel). Jak to konkretnie wygląda?
Najtańsza, dziesięciodniowa winieta kosztuje 8,5 euro dla samochodów osobowych i 4,9 euro dla motocykli. Za winietę dwumiesięczną trzeba dać odpowiednio 24,8 i 12,4 euro, a za roczną 82,7 i 32,9 euro.
Uwaga: winiety austriackie można kupić w jednym z 6 tys. punktów sprzedaży oznaczonych logiem ASFiNAG. Przykładowo, jadąc przez Czechy można kupić je w w miejscowości Poysdorf w sklepie Lagerhaus. Zwykle też dostępne są na stacjach benzynowych. Pełen wykaz znajdziecie na stronie Pełna mapa.
Przepisy, mandaty i kultura jazdy
W przeciwieństwie do znaków na polskiej granicy, te przy wjeździe do Austrii są bardzo proste: ograniczenie prędkości na autostradzie do 130 km/h, na zwykłej drodze do 100 km/h. W miastach nie jeździ się szybciej niż 50 km/h.
Uwaga: oprócz ograniczeń wynikających z konieczności ochrony środowiska są też inne. W wielu miejscowościach nie jeździmy szybciej niż 30 km/h, choć z drugiej strony normą jest podniesienie ograniczenia do 70 km/h w terenie zabudowanym. W Tyrolu na wielu drogach można poruszać się góra 80 km/h.
Austriacy nie podchodzą do przepisów aż tak ortodoksyjnie jak Szwajcarzy. Mimo wszystko lepiej nie szaleć. Miejscowi jadą z reguły z maksymalną dozwoloną prędkością i nie wahają się wyprzedzać aut, które jadą wolniej. Z drugiej strony sami ustępują miejsca, gdy widzą że stanowią problem (np. holują wielką łódź motorową).
Ile trzeba zapłacić za przewinienia? Przekroczenie prędkości o 10 km kosztuje od 21 do 42 euro. Kto pojedzie 50 km/h za szybko, zapłaci nawet 2,1 tys. euro lub starci prawo jazdy.
Dlatego powinniśmy szczególnie pamiętać o tym, żeby zachowywać odpowiedni odstęp od poprzedzającego samochodu (kara od 72 do 2 tys. euro) oraz zatrzymywać się przed przejściem dla pieszych nawet, gdy stoi przy nim tylko jedna osoba (mandat w wysokości kilkudziesięciu euro).
Uwaga: Austriacy świadomi są roli tranzytowej swojego kraju. Tamtejsza policja szacuje, że nawet 20 proc. przestępstw drogowych popełniają cudzoziemcy. Jest więc na nich szczególnie wyczulona. Na szczęście ewentualne mandaty można opłacać także kartą.
Nie chcemy płacić nic więcej ponadto to, co obowiązkowe, dlatego po powrocie na Tauernautobahn trzymamy się wyznaczonego limitu prędkości. Po to, żeby dotrzeć do Salzburga i opisać to, co można w nim zwiedzić.